Od 5 lat zimą dogrzewam pustostan nad sobą (mieszkanie na poddaszu) ktore jest własnością SEKRETARKI z PROJEKTANTA.
Nie mogę doprosić się, zeby, zgodnie z regulaminem ogrzewala mieszkanie do 16 C. W tym roku zaciek na ścianie, wyjątkowo mroźna zima, więc poszło pismo do spółdzielni, była też moja wizyta u niej w pracy i zobowiązała się (po raz kolejny tylko słowa, słowa, słowa) do dogrzewania.
W mieszkaniu pieca CO nie ma, więc rzekomo dogrzewa prądem, tylko ze licznik na to nie wskazuje.
Odpowiedz ze spółdzielni (zajęła blisko 3 tygodnie) ogranicza się tylko do poinformowanie mnie. ze wysłali do niej pismo o koniecznośći dogrzewania. Jedno zdanie.
Są u nas równi i równiejsi. pomijam fakt, ze poddasze kupione za grosze (pierwokup nie obowiązywał?), ale niech pracownik Spóldzielni wywiązuje się ze swoich członkowskich zobowiązań. W Spóldzielni najbardziej zdziwiło ich skad wiem czyje to mieszkanie i jak się nazywa włascicielka. Ano wiem, bo na domofonie sobie dała nazwisko a co do tego gdzie pracuje wystarczyły mi proste skojarzenia.
Zaczynam rozmowy z prawnikami, bo mam tego dość. Czy ktoś miał podobną sprawę?
|